wtorek, 16 października 2007

DZIWNE PRZYPADKI PANI PELAGII W.

Było ciche, dziwne letnie popołudnie. Rolnicy schodzili z pól na obiad. Szewc Alojzy Bobek przyjmował ostatnie zlecenia. Kościelny Edward właśnie odbierał od stolarza Machejki nowy stół do brydża, kiedy ujrzał panią Pelagię Wrzeciono usiłującą przejść na drugą stronę ulicy. Wszyscy w mieście wiedzą, że pani Pelagia zawsze ma z tym problem. Twierdzi ona bowiem, że ulicą jeżdżą samochody, autobusy, rowery i jest ich tak wiele, że przejście wymaga odwagi i w dodatku może skończyć się tragicznie.

Tymczasem ulica jest zazwyczaj pusta. Kościelny Edward jak większość mieszkańców miasta traktował dziwactwa Pani Pelagii z pobłażaniem i sympatią. Pomógł jej pokonać nieistniejący ruch uliczny i wrócił do stolarza Machejki.

Pani Pelagia Wrzeciono mieszka w centrum miasta i jej dom należy do nienagannie prowadzonych. Jej ogród zachwyca wielobarwnością kwiatów i niespotykaną wprost ilością owoców na krzaczkach i drzewach. Pani Pelagia zajmuje się sprzedażą malin, porzeczek, truskawek, poziomek, jabłek, grusz i śliwek. Oprócz tego radzi gospodyniom jak przyrządzać najlepsze wypieki, a gospodarzom jak pędzić najznamienitszy bimber.

Porady Pani Pelagii odnoszą się nie tylko do sfer konsumpcyjnych, ludzi mówią, że jest ona nieomylna w kwestiach pogody. Między innymi dlatego cieszy się szacunkiem i poważaniem mieszkańców miasta albowiem pogoda właśnie należy do głównych wyznaczników ich życia.

Od miesiąca jednak miasto pogrążone jest w dziwnej atmosferze smutku wymieszanego
z niewielka dawką chaosu. Pani Pelagia Wrzeciono przestała mówić.

Nic a nic, zupełne milczenie, kiwa tylko głową i uśmiecha się do siebie.

Postanowiłam poznać przyczynę milczenia Pelagii Wrzeciono i wybrałam się do niej
z wizytą. Kiedy stanęłam przy jej domu, podszedł do mnie szewc Alojzy Bobek
i wyszeptał mi do ucha, że Pani Pelagia wybiera się na tamten świat.

Zapytałam skąd ma takie przerażające informacje. Z pełną powagą wyznał, że widział
ją stojącą na środku ulicy i że jej oczy były przepełnione strachem do tego stopnia, że aż
jemu samemu ciarki przeszły po plecach.

Popędziłam we wskazane miejsce i to co zobaczyłam zdumiało mnie okrutnie. Oto Pani
Pelagia stoi na środku jezdni, którą pędzi wprost na nią pojazd cały ze stali.

Zamknęłam oczy i drżałam w oczekiwaniu na nieuniknione. Trwało to długo, podejrza-
nie długo. Otworzyłam oczy i ujrzałam Pelagię W. zmierzającą w moim kierunku.
Po dziwacznym pojeździe nie było śladu.

- Wiedziałam, że istnieją – z nieskrywaną satysfakcją rzekła Pelagia – jednak są
na tyle przyszłe, że póki co nie zagrażają mojemu życiu – dodała spokojnie.

Od tej chwili Pani Pelagia Wrzeciono nie boi się przechodzić na drugą stronę ulicy,
jednak dla ostrożności wyznaczyła specjalne miejsca w których jej zdaniem
przekraczanie jezdni jest bezpieczne.

To zdarzenie ostatecznie przekonało mnie, że zawód miejscowej żurnalistki jest
nazbyt przesycony niespodziewanymi emocjami dlatego od dziś zamierzam poświęcić się
prowadzeniu prywatnej biblioteki. Na otwarcie zapraszam wkrótce.

Zapraszam również wszystkich, którzy mają problemy z czytaniem, chętnie nauczę.

Eulalia Niestrudziewicz

ZBRODNIA PRAWIE DOSKANAŁA

23 październik 1906. Pan Zenon G. właściciel warsztatu kołodziejskiego został ujęty
przez policję, gdy wyszło na jaw, że to on usiłował zabić swoją żonę
– Panią Eustachę Z. - G.

Motywy usiłowania zabójstwa nie są jeszcze znane, podejrzewa się,
że mąż niedoszłej ofiary cierpiał na chorobę psychiczną lub był opętany
przez duchy. Te dwie hipotezy mają być zweryfikowane w najbliższym
czasie przez specjalny zespół złożony z doktora oraz kilku duchownych.
Z zeznań świadków – sąsiadów i znajomych państwa G. – wynika, że
w ich małżeństwie nie brakowało uczucia, a według wielu byli wręcz
podawani jako wzór do naśladowania. Co tak naprawdę działo się za
murami domu przy ulicy Franciszka Józefa 2 – tego nikt z otoczenia nie
wie. Policja próbuje dotrzeć do Pani Zofii Ł, która służyła u państwa Z.
jako gosposia jesienią 1905 roku. Do zatrzymania doszło po tym jak
anonimowy alkoholik z miejscowej piwiarni „Czarna Owca” doniósł
policji, iż Pan Zenon G. zwierzył mu się podczas spożywania trunków
alkoholowych, że to on usiłował zabić swoją żonę.
Do próby mordu doszło, kiedy Pani Eustacha wracała po wieczornej
sumie sama do domu. Nagle zza zakrętu wyłonił się pędzący wóz
i z impetem przejechał po stojącej na poboczu pani Eustachii.
Całe zdarzenie zaobserwował właściciel sklepu z koszerną żywnością
Pan Issack Moryc Singer: - Kiedy zobaczyłem jak powóz wjeżdża
w Panią Z. – G. byłem przekonany, że poniesie śmierć na miejscu.
Kiedy podbiegłem do leżącej na ziemi postaci, nie zauważyłem żadnych
śladów obrażeń. Pani Eustacha leżała będąc lekko w szoku mamrotała
coś o zgubionym białym guziku z Sarajewa…
Dochodzenie potrwa jeszcze jakiś czas, policja odradza samotne spacery
wieczorami.
Ilość śmiertelnych wypadków drogowy wzrosła w pierwszej dekadzie
XX wieku. Najbezpieczniejszą formą podróżowania pozostaje kolej.
GB.